Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Romans. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Romans. Pokaż wszystkie posty
"Czarna loteria" Tess Gerritsen

"Czarna loteria" Tess Gerritsen

Troszkę się boję książek z tematyką medyczną w tle. Mam za sobą lekcje anatomii, podstawy opanowałam, mimo wszystko temat wydaj mi się dość ciężki i skomplikowany. Ale popatrzcie na tą okładkę. Prosta, a jaka sugestywna. Od razu przywodzi na myśl naprawdę mocną literaturę. Dlatego powieść ta znalazła się na liście do przeczytania.


"Czarna loteria" Tess Gerritsen


Opis z okładki

To miał być banalny zabieg chirurgiczny, ale pacjentka, pielęgniarka miejscowego szpitala, umarła niespodziewanie na stole operacyjnym. O błąd w sztuce lekarskiej zostaje oskarżona anestezjolog Kate Chesne. Wynajęty przez rodzinę zmarłej adwokat, David Ransom, jest całkowicie przekonany o winie Kate. Jednak gdy w tajemniczych okolicznościach ginie kolejna pielęgniarka, David zmienia zdanie. Nagle dociera do niego, że morderca wybiera swoje ofiary spośród pracowników szpitala. David zaczyna stawiać te same pytania, na które rozpaczliwie poszukuje odpowiedzi Kate.

Moja recenzja

Już po przeczytaniu pierwszych stron książki zorientowałam się, że pomyliłam się całkowicie z jej oceną. A raczej z wyobrażeniem co do jej treści. Spodziewałam się krwawego, wstrząsającego thrillera, a otrzymałam przyjemną lekturę ze zbrodnią w tle. Nie mogę powiedzieć, że czuję się oszukana i rozczarowana. Lubię książki łatwe w odbiorze, zwłaszcza, jeśli wiążą się one z historią romantyczną, a tutaj z taką właśnie mamy do czynienia.
Ale zacznijmy od początku. Poznajemy młodą panią doktor, Kate, która zostaje oskarżona o popełnienie błędu w sztuce lekarskiej ze skutkiem śmiertelnym. Wszystkie dowody zdają się potwierdzać tą tezę, choć sama zainteresowana jest zdecydowana walczyć o swoje dobre imię. Jedynym rozwiązaniem wydaje się precyzyjnie zaplanowane morderstwo, jednak brak motywu zdaje się eliminować tą ewentualność.
Wszystko się zmienia, kiedy ginie kolejna osoba, a jej śmierć jest ewidentnym dziełem przestępcy. Moment ten jest przełomowy także dla adwokata, Davida, który miał pełnić rolę oskarżyciela na sali sądowej. Nowe fakty zmuszają go do zmiany stanowiska, przez co traci klientów a jego opinia jest zagrożona. Dodatkowo jego ogólna niechęć do lekarzy utrudnia zrozumienie, co tak naprawdę dzieje się wokół.
Wątek kryminalny w książce jest przedstawiony ciekawie, zagadka jest na tyle wciągająca, że trzyma w napięciu do końca. Domyśliłam się motywu jeszcze przed rozwiązaniem, jednak nie do końca byłam pewna, kto za tym wszystkim stoi. A trzeba tu powiedzieć, że chociaż nie popieram takich rozwiązań, to jestem skłonna uwierzyć w rozpacz i chęć ukrycia prawdy przez mordercę. Sytuacja okazała się naprawdę trudna, a dodatkowo wybierając taką metodę działania, sprawca uniemożliwił sobie rozwikłanie jej w sposób pomyślny.
Przyjrzyjmy się teraz głównym bohaterom. Jak już pisałam, książka ma charakter romansu, jest to tak naprawdę jej główny temat. I jak to w romansach często bywa, postacie wydają się bez skazy, wręcz idealne. Chociaż często czytam tego typu powieści, idealizowanie głównych bohaterów nadal mnie drażni i mi przeszkadza. Weźmy na przykład Kate, młodą panią doktor. Oczywiście piękna, wykształcona, inteligentna i ułożona. Jej nieliczne wady wydają się jeszcze potwierdzać jej wartość. Równie nieprawdziwie przedstawia się David, który w tak młodym wieku dorobił się własnej praktyki i zarabia olbrzymie pieniądze. I oczywiście nie na pieniądzach mu zależy, profity są tylko skutkiem ubocznym walki, jaką postanowił podjąć. Dodatkowo całe otoczenie zdaje się darzyć ich szczerym, bezinteresownym uczuciem sympatii. Brzmi wiarygodnie?

Podsumowanie

Liczyłam na książkę pełną wrażeń, a otrzymałam ciekawy, ale jednak romans. Nie czuję się jakoś bardzo zawiedziona, lubię oba gatunki literackie, chociaż wiem, że niektórzy czytelnicy mogą się poczuć lekko zaskoczeni takim obrotem spraw. Powieść przeczytałam dosłownie w chwilę, nie zajęło mi to więcej niż dwa wieczory, co przy tylu innych obowiązkach wydaje się rekordem. Już ten fakt może świadczyć o tym, że tekst mi się spodobał i mnie po prostu wciągnął mimo swoich wad.

W ostatnim czasie książki pochłaniam dosłownie w tempie niesamowitym. Niestety pisanie recenzji już mi tak szybko nie idzie, chociaż postaram się opisać wam wszystkie pozycje, do jakich uda mi się dobrać. Musicie tylko troszkę poczekać.




"Czarny opal" Victoria Holt

"Czarny opal" Victoria Holt

Obiecuję, że to już ostatni raz. Przynajmniej na jakiś czas będzie to ostatnia powieść Victorii Holt (chyba że wpadnie mi w ręce jakiś tytuł, którego jeszcze nie czytałam). Po prostu nie mogłam się oprzeć i sięgnęłam po "Czarny opal", który stał na mojej półce już jakiś czas i cierpliwie czekał na swoja kolej. 

"Czarny opal" Victoria Holt


Opis z okładki

Małą Carmel znaleziono w ogrodzie zamożnego domu pod krzakiem azalii. "Cygańskiego podrzutka" przygarnęli państwo Marline'owie, budząc powszechne zdumienie - przecież można ją było umieścić w sierocińcu.
Gdy Carmel ma jedenaście lat, na dom spada nieoczekiwana tragedia - pani Marline zostaje zamordowana. Losy rzucają Carmel do dalekiej Australii, gdzie czeka ją nowe, wspaniałe życie. Ale nie potrafi zapomnieć o ponurych wydarzeniach w Commonwood House. Po latach wraca do Anglii i tu znów ożywają wspomnienia.


Moja recenzja

Główną bohaterkę, Carmel, poznajemy praktycznie od kołyski. Jej losy zaczynają się dość nietypowo, bo pod krzewem azalii, gdzie znajduje ją ogrodnik. Już jako niemowlę wzbudza we wszystkich ogromne emocje, najczęściej negatywne, ze względu na swoje niepewne pochodzenie. Mimo że zostaje wychowana na damę, jej tajemnicze przybycie do domu Marline'ów kładzie się cieniem na całej jej przyszłości. Z historii Australii można wnioskować, że akcja miała miejsce w drugiej połowie XIX wieku, kiedy to w Anglii nadal panował kult arystokracji i odpowiednich koneksji. Dlatego też mała Carmel była traktowana jak dziecko gorszej kategorii i nawet służba nie traktowała jej jak członka rodziny.
Wszystko zmienia się, kiedy w tajemniczych okolicznościach ginie pani Marline. Odnajduje się prawdziwa rodzina porzuconej dziewczyny, dzięki czemu Carmel ma okazję ruszyć w podróż na całkiem nieznany kontynent.
Losy bohaterki są pełne tajemnic i niejasności, których chęć poznania wciąga czytelnika bez reszty. Nie jest to raczej klasyczny romans, bardziej od wątku miłosnego rozbudowany jest temat powolnego odkrywania tajemnic przeszłości, które nie są tak oczywiste, jakby się mogło wydawać. Nie jest to thriller w pełnym tego słowa znaczeniu, akcja rozciągnięta jest na lata, i tak naprawdę do końca nie wiadomo, czy znajdziemy tutaj podłoże kryminalne. Jest to bardzo typowe dla twórczości Victorii Holt, więc jako jej zagorzała fanka, spodziewałam się mocnego zakończenia.
Romans, który rozgrywa się na stronach powieści, także nie jest tak oczywisty, jak w większości klasyków gatunku. Długo nie wiadomo, kto jest wybrankiem Carmel i czy uczucie zostanie odwzajemnione. Nie ma tu bohaterów bez skazy, każdy ma jakieś wady, które w codziennym życiu mogą przysporzyć zmartwień, stąd właśnie wybór nie jest jednoznaczny. Lubię proste, czytelne romanse, z których wiadomo już na pierwszej stronie, jakie będzie zakończenie. Są to dla mnie takie odskocznie, chwile relaksu niewymagające silnego zastanawiania się nad fabułą. Tutaj mamy całkowite przeciwieństwo prostoty, co według mnie jest o wiele lepsze i przyjemniejsze w odbiorze.


Podsumowanie

Jak każda książka Victorii Holt, także i ta przypadła mi do gustu. Nie jest może na pierwszym miejscu (w końcu nic nie przebije "Pani na Mellyn"), jednak śmiało mogę powiedzieć, że znajdzie się w pierwszej dziesiątce jej powieści. A konkurencja naprawdę jest zawzięta.
Bardzo mi się spodobały losy głównej bohaterki, która nie jest typową damą z wyższych sfer, mimo że jej wychowanie jest bez zarzutu. Jej późniejsze perypetie pełne przygód wciągają czytelnika od pierwszych stron. Dodatkowym atutem są inne postacie, którym daleko do ideałów, dzięki czemu (przynajmniej ja) bardziej ich polubiłam. Można tu chociażby wymienić załamanego Luciana, niezdecydowanego Lawrenca czy trochę samolubną Gertie.
To już ostatnia powieść Victorii Holt, którą wam przedstawiam w najbliższym czasie. Na pewno wrócę do jej twórczości, pewnie nie jeden raz, jednak dam troszkę odpocząć i sobie i wam. W końcu jest tyle innych książek wartych przeczytania.

Jakich macie ulubionych autorów? Może jest ktoś, czyje książki pochłanianie w każdej ilości?





"Tajemnicza Kobieta" Victoria Holt

"Tajemnicza Kobieta" Victoria Holt

W ostatnim czasie postanowiłam darować sobie mocną literaturę, krwawe sceny i nadprzyrodzone zjawiska. Mam raczej humor na odrobinę romansu, chociaż nie odmówię sobie też elementów kryminalnych. Po dużej dawce horrorów przyszedł czas na lekkie historie o miłości, które czyta się szybko i przyjemnie. Mimo pewnych tajemnic w tle, książki Victorii Holt idealnie spełniają te warunki.

"Tajemnicza kobieta" Victoria Holt

Opis z okładki

Stylowy wiktoriański romans w scenerii tropikalnej wyspy.
Anna Brett, zakochana w kapitanie Redverie Strettonie, wyrusza w rejs na jedną z wysp Pacyfiku. Stretton stracił swój poprzedni statek w tajemniczych okolicznościach, a wraz z nim przepadło kilka bezcennych diamentów. Na pierwotnej wyspie Coralle, gdzie władają czary i moce ciemności, prawda o kapitanie Strettonie wychodzi na jaw. A zagadka Tajemniczej Kobiety nareszcie zostaje rozwiązana...

Moja recenzja

Jak wiecie, bardzo lubię książki Victorii Holt. "Pani na Mellyn" była jedną z pierwszych tego typu powieści, jakie przeczytałam, a jednocześnie jedną z najlepszych. Może wynika to z mojego sentymentalizmu, lubię wspominać, zwłaszcza to, co mi się podobało i wywarło na mnie jakiś wpływ.
"Tajemnicza Kobieta" to historia opowiadająca losy Anny Brett, młodej kobiety, która po stracie ukochanych rodziców trafia pod opiekę surowej krewnej. Od tego momentu wydaje się, że jej życie będzie biegło utartym torem, bez uczuciowych uniesień i pasjonujących przygód. Sprawę dodatkowo komplikuje uczucie, jakie wzbudza w niej tajemniczy kapitan Stratton, który pojawia się znienacka, wydawałoby się całkiem przez przypadek i równie nagle znika.
Wydawałoby się, że już nic nie może się wydarzyć w życiu Anny, która skazana na opiekę nad ciotką, nie ma prawa zadbać o swoje szczęście. Wszystko zmienia się w momencie, kiedy niespodziewana tragedia spada na dom.
Stając przed trudną decyzją dotyczącą swoich dalszych losów, Anna podejmuje wielkie ryzyko. Pomimo miłości, która nie ma prawa istnieć, wbrew zdrowemu rozsądkowi, postanawia poświęcić wszystko, co do tej pory znała i ruszyć w nieznane.
Z początku książka wydaje się prostą lekturą w stylu wiktoriańskich romansów. Na pierwszy rzut oka nie widać tu ani zagadki kryminalnej, ani przyciągających uwagę tajemnic. To jest dość typowe dla twórczości Victorii Holt, dość długie wprowadzenie do pasjonującego końca, które absolutnie mi nie przeszkadza cieszyć się lekturą. Zazwyczaj jej historie rozpoczynają się od lat dziecięcych głównej bohaterki, dzięki czemu mamy możliwość poznać ją dokładnie. Ma to o tyle duże znaczenie, że książki te pisane są w pierwszej osobie, można powiedzieć że w formie spisu wspomnień, swoistego pamiętnika. Jeśli bohaterka nie rozwikła tajemnicy, to czytelnik także nie poznaje rozwiązania.
Tutaj także przechodzimy przez być może dość nudne i monotonne z początku losy Anny. Jest to jednak konieczne, aby w pełni poznać i docenić późniejsze wydarzenia, które z początku chaotyczne, na końcu układają się w logiczną całość. Sytuacje, które wydawały się nam naturalne, okazują się z góry ukartowane dla konkretnego celu.
Victoria Holt dość często zaskakuje w swoich powieściach nietypowym zakończeniem, absolutnie nie pasującym do klasycznych romansów. I tutaj finał jest dość odmienny od oczekiwań miłośników opowieści o miłości. Okazuje się bowiem, że przeszkody, które stały na drodze do szczęścia nie zostały w magiczny sposób pokonane, a spełnienie wymagało od bohaterów sporej dawki cierpliwości i samozaparcia.
Wątek kryminalny, o którym z początku czytelnik nie zdaje sobie sprawy, przeplata się przez całą historię niezauważony przez nikogo, dopóki sprawy nie przybierają dramatycznego obrotu. Dopiero finał daje odpowiedzi na nurtujące pytania i pokazuje, jak blisko Anny miały miejsce dramatyczne wydarzenia, przez nikogo niezauważone.

Podsumowanie

Nie mogę dodać nic ponad to, że książki Victorii Holt niezmiennie towarzyszą mi od dawna. Jestem pod wrażeniem jej wyobraźni i umiejętności tworzenia zagadki idealnie wplecionej w, zdawałoby się, pospolite losy bohaterów. Wydarzenia z jej powieści wydają się takie codzienne, mało znaczące. Jednak po poznaniu całej historii dowiadujemy się, jak wiele z pozoru błahych spraw wiązało się z zagadką, o której istnieniu nikt nie zdawał sobie sprawy.
Podobnie było z powieścią "Tajemnicza Kobieta", w której wątek kryminalny nie dawał o sobie jednoznacznie znać przez długi czas. Także sprawa romansu, który nie miał prawa istnieć, była bardzo nietypowa i momentami mało satysfakcjonująca. Mimo to z czystym sumieniem polecam książkę miłośnikom gatunku. Historia naprawdę mnie wciągnęła i z niecierpliwością czekałam na ciąg dalszy.
Uwielbiam takie powieści, na pewno jeszcze nie raz u mnie przeczytacie recenzje podobnej historii. A jak wy podchodzicie do romansów historycznych?


"Zielony Blask" Victoria Holt

"Zielony Blask" Victoria Holt


Tych, którzy czytali mój ostatni post, na pewno nie zaskoczy, że dziś powracam znowu do twórczości Victorii Holt. Jestem zachwycona jej powieściami i wcale nie będę płakać, jeśli uda mi się moją fascynacją kogoś zarazić. A uwierzcie mi, że warto.

"Zielony Blask" Victoria Holt

Opis z okładki

Jessica pragnie życia romantycznego i pełnego przygód. Kiedy więc bogaty poszukiwacz opali kupuje rodzinną rezydencję Claweringów, nie bacząc na zakazy zawiera z nim przyjaźń. Dzięki niemu poznaje historię najwartościowszego z opali, legendarnego Zielonego Blasku. Zniknięcie tego kamienia w tajemniczy sposób wiąże się z losami Jessici i jej bliskich. Za sprawą możnego opiekuna Jessica wychodzi za mąż, wyjeżdża na drugą półkulę i zostaje panią wspaniałej rezydencji na południu Australii - Pawiego Domu. Tam, całkowicie osamotniona, przeżywa chwile grozy. Zaczyna rozumieć, że nie tylko kamień, lecz także jej życie będzie stawką w grze.

Moja recenzja

Jestem romantyczką, chociaż staram się to na co dzień ukrywać. Ale już wybierając lekturę, często jednym z kryteriów jest wątek miłosny. Nie mam tu na myśli typowych Harlequinów, chociaż i takie zdarzało mi się czytać. Od dobrego romansu oczekuję elementu zaskoczenia, trochę niebezpieczeństwa i mnóstwa przygód. Dlatego tak cenię sobie twórczość Victorii Holt, która zawiera wszystkie te punkty.
Nie inaczej jest w przypadku "Zielonego Blasku", o czym spróbuję Was właśnie przekonać. Ten ciekawy romans historyczny wciągnął mnie bez reszty. Poznajemy młodą Jessicę, której życie do tej pory było co najmniej nudne, czasami wręcz przykre. Monotonia codzienności na szczęście nie zabiła w niej zamiłowania do przygody, które ujawni się w dogodnym momencie. A moment ten nadchodzi szybciej niż mógłby ktokolwiek przypuszczać. Jessica staje przed trudnym wyborem między pozostaniem w rodzinnym domu, gdzie nikt zdaje się nie żywi do niej cieplejszych uczuć, a wyruszeniem w podróż pełną przygód z człowiekiem całkowicie obcym, a do tego niesamowicie dumnym i pewnym siebie.
Żeby nie było za wesoło, przeszłość bohaterki osnuta jest tajemnicą, której nikt nie chce wyjawić. Przyszłość natomiast może okazać się bardzo niebezpieczna, a losy Jessici dalekie od szczęśliwych. W to wszystko wplątane jest silne uczucie, którego nikt się nie spodziewał, a które zdaje się nie ma szansy na happy end.
Uwielbiam książki tej autorki, przeczytałam ich już sporo i znam jej styl. Dlatego zakończenie nie było dla mnie jakąś wielką niespodzianką, chociaż i ja w pewnym momencie dałam się zwieść pozorom. Gwarantuję, że dla osób dopiero zaznajamiających się z tymi powieściami, finał będzie nie lada zaskoczeniem.

Podsumowanie

Świetna. Zaskakująca. Romantyczna. Nie znalazłam w tej książce jakiś rażących wad, nie umiem wskazać choć jednej. Mogę się tylko przyczepić, że ogólnie powieści Victorii Holt są pisane jednym stylem i po pewnym czasie już można wysnuć przypuszczenia co do fabuły. Jednak dla osób, które dopiero zaczynają z nią przygodę, na pewno będą nie lada zaskoczeniem. Polecam z czystym sumieniem, zwłaszcza romantykom, choć wątek miłości nie jest tutaj najważniejszy.

Jaki jest wasz ideał romansu? A może wcale takich książek nie czytacie?





"Oczy Żbika" Victoria Holt

"Oczy Żbika" Victoria Holt

Macie ochotę na odrobinę romansu? Ale takiego nietypowego, bardzo niejednoznacznego i z nutą tajemnicy. Ja postanowiłam na jakiś czas odpocząć od horrorów, thrillerów i innych przerażaczy. Zamarzyło mi się przeczytać coś lekkiego, szybkiego i jednocześnie bardzo ciekawego. Moją faworytką w tym gatunku jest Victoria Holt, a że ostatnio udało mi się nabyć kilka jej książek, to dziś z entuzjazmem prezentuję wam recenzję jednej z nich.

"Oczy Żbika" Victoria Holt

  Opis z okładki

Ojciec Nory wyjechał do Australii, aby szukać złota. Niestety, miast bogactwa znajduje śmierć. Dziewczynę na odległy kontynent sprowadza przyjaciel ojca nazywany Żbikiem, obdarzony nieodpartym urokiem i tajemniczym magnetyzmem. Po Norę przyjeżdża do Anglii jego syn.
Victoria Holt, ciesząca się ogromną popularnością autorka romansów, i tym razem nie zawodzi czytelnika. Dawna obsesja stająca na przeszkodzie wielkiej miłości, egzotyczne krajobrazy Australii i przede wszystkim porywające losy bohaterki czynią z tej książki lekturę wzruszającą i piękną.

Moja recenzja

Książki Victorii Holt towarzyszą mi praktycznie przez całe dorosłe życie. Przeczytałam ich już sporo, chociaż jeszcze drugie tyle na mnie czeka. Zdążyłam poznać jej styl, który bardzo mi się podoba. Czytając "Oczy Żbika", myślałam, że będzie to typowy romans historyczny, gdzie na końcu okazuje się, że wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Uprzedzam już zainteresowanych, powieść rzeczywiście jest historyczna, romansu też tu nie brakuje. Jest też mnóstwo przygód, jakimi los obdarowuje główną bohaterkę. Tyle, że nie do końca jest to taki zwyczajny romans.
Nora, po śmierci ojca, zostaje sama na świecie. Jedyną jej szansą jest wyjazd do Australii, gdzie mieszka człowiek wybrany dla niej na opiekuna. O Żbiku wiele się mówi, z opowiadań wyłania się człowiek władczy, nietypowy, pewny siebie. Jest on niewątpliwie postacią dominującą w tej książce, ma duży wpływ na losy innych bohaterów. Niestety nie zawsze jego decyzje są zgodne z życzeniami innych, co nie przeszkadza mu dążyć do celu.
Jak to w romansach, miłość odgrywa tu dużą rolę. Nietypowe jest to, że sama bohaterka nie jest zdecydowana co do kogo czuje. Daje sobą manipulować, oddaje swój los w ręce innych i pozostawia im decyzję o swojej przyszłości. Nie oznacza to absolutnie, że jest to postać słaba, nieraz daje o sobie znać jej silny charakter. Jednak jej niezdecydowanie w niektórych, można powiedzieć kluczowych, kwestiach jest wręcz irytujące. Nie tylko Nora daje sobą manipulować, jest także Stirling, syn Żbika, który słowa ojca uznaje za świętość i swój los powierza jego decyzji. Właśnie w tym wszystkim najdziwniejsze jest to, że postacie te nie są w najmniejszym nawet stopniu słabe czy bezbronne, a mimo to nie są panami swoich losów.
Wpływ tytułowego bohatera jest tak duży, że nie można być pewnym szczęśliwego zakończenia, jakie w innych romansach byłoby nieuniknione. Na każdym kroku pojawiają się wyimaginowane przeszkody, które stoją na drodze miłości. Tylko czy taka miłość naprawdę jest warta zachodu? W końcu powinno to być uczucie przenoszące góry, a tutaj mała niedogodność staje się nie do pokonania.
Jak to w książkach tej autorki bywa, dużą rolę odegrał tu także wielki stary dwór. Podobnie było w "Pani na Mellyn", o której już wam pisałam. Obsesja na punkcie starego domostwa, jego uwielbienie i chęć posiadania były bardzo ważnymi czynnikami, które strasznie namieszały w życiu bohaterów. Czy było warto, pozostawiam Wam do oceny.

Podsumowanie

Mimo tego, że wątek miłosny okazał się dość nietypowy, książka bardzo mi się podobała. Czytałam ją z wypiekami na twarzy, głównie ze względu na pełne przygód losy Nory. Jeśli chodzi o temat uczucia, to nie był on dla mnie całkowitym zaskoczeniem, Victoria Holt już kilka razy zastosowała taką niecodzienną taktykę. Polecam zwłaszcza dla miłośników przygód i romansów umiejscowionych w minionych latach.
Ja jestem absolutnie zachwycona książkami Victorii Holt, już sięgam po następną. A czy Wy czytaliście którąś z jej powieści? Jakie wrażenia?





"Zauroczenie" Margit Sandemo - Saga o Ludziach Lodu

"Zauroczenie" Margit Sandemo - Saga o Ludziach Lodu


Kiedyś, bardzo dawno temu, nastąpił u mnie pewien przełom, kiedy to porzuciłam literaturę dziecięcą zaznajomiłam się z bardziej "dorosłymi" utworami. Motorem do takiego podejścia u mnie okazała się książka wygrzebana z biblioteczki mojej mamy, o której chcę Wam dziś opowiedzieć.


"Zauroczenie" Margit Sandemo

Opis z okładki

Siljie, córka Arngrima, miała zaledwie 17 lat, gdy zaraza w 1581 roku zabrała wszystkich jej bliskich. Wygłodniała, zziębnięta, z dwójką osieroconych, przygarniętych dzieci, podążała ku miejscu za miastem, gdzie palono zwłoki zmarłych; tak bardzo pragnęła rozgrzać się przy ognisku. W tej dramatycznej chwili zaopiekował się nią tajemniczy mężczyzna - człowiek z rodu Ludzi Lodu, którego wygląd wzbudzał w dziewczynie strach,a jednocześnie dziwnie przyciągał...


Moja recenzja

Od razu muszę zaznaczyć - jestem w książce zakochana, ślepo jej oddana. Podejrzewam, że jest to sprawa mojego sentymentalizmu, w końcu to była tak naprawdę moja pierwsza książka. Mało powiedzieć książka, jest to saga, która liczy aż 47 tomów. Troszkę przerażające? Nic bardziej mylnego. Jeśli Was wciągnie tak jak mnie, to bez problemu przeczytacie jeden tom dziennie, zwłaszcza, że nie są zbyt długie.
Ale zacznijmy może od początku. Jest rok 1581, czyli dla niektórych zamierzchła przeszłość. Poznajemy młodziutką Siljie, która w środku zimy, wśród ogólnie panującej śmierci, zostaje całkowicie sama bez dachu nad głową. Wszędzie, gdzie nie spojrzy widzi trupy, ofiary zarazy. W swojej wędrówce napotyka dwójkę malutkich sierot, jedno przy zmarłej matce, a drugie porzucone w lesie. W tak trudnej sytuacji, w jakiej się znalazła, wykazuje się zaskakującą siłą i przygarnia sieroty, choć wie, że przyjdzie jej umrzeć razem z nimi, z głodu bądź zimna. Jedynym ratunkiem wydaje się ognisko, które może ich choć trochę ogrzać. Tyle że ognisko to służy do palenia zwłok.
W tym momencie praktycznie wszystko się zaczyna. Siljie poznaje tajemniczego mężczyznę pochodzącego z budzących lęk Ludzi Lodu. Nie chcę Wam opowiedzieć nic więcej, boję się, że zdradzę za dużo. Wystarczy powiedzieć, że moment ten jest przełomowy, zarówno dla dziewczyny, jak i dla mężczyzny. Daje początek fantastycznej sagi, która niesamowicie mnie wciągnęła.
W tym momencie chcę Wam zrecenzować tylko i wyłącznie ten pierwszy tom, chcę Was nim zainteresować, uświadomić, że warto sięgnąć po całość.
Jest to historia budzącego się uczucia, które w tak niebezpiecznych czasach nie miało prawa zaistnieć. Losy bohaterów są nierozerwalnie związane z magią, jednak nie taką nachalną, typowo fantastyczną. Mamy tu subtelne wprowadzenie do świata czarownic, co w tamtych czasach uważano za oczywistość.
Lubię romanse, jestem miłośniczką fantastyki, więc ta książka była jakby stworzona dla mnie. Jest napisana językiem bardzo przystępnym, wręcz prostym, bez niepotrzebnych udziwnień, dzięki czemu czyta się ją naprawdę szybko i lekko.
Oczywiście ma swoje wady, choć chyba więcej ich mogę znaleźć w dalszych tomach. Można powiedzieć, że treść jest trochę naiwna, pełno w niej dobroci głównych bohaterów (mim, że chcą, żebyśmy myśleli inaczej). Nie jest ona w najmniejszym stopniu realistyczna, choć jest dobrym odzwierciedleniem ówczesnych wydarzeń historycznych i panującej atmosfery (rzecz się dzieje w Norwegii).

Podsumowanie

Polecam, polecam, polecam.
Nie jestem bezstronna w tej recenzji, jak pisałam, jestem w tej sadze zakochana. Mimo to mam nadzieję, że swoją miłością uda mi się kogoś zarazić. Na zdjęciach widać, z jaką częstotliwością były książki czytane, w jakim są  stanie. Nie ma co się dziwić, moje wydanie jest z 1992 roku, od tego czasu wiele przeszło. Jeśli lubicie takie klimaty, spróbujcie przeczytać "Zauroczenie", to tylko dzień, dwa, a może dzięki temu zapragniecie poznać wszystkie historie o Ludziach Lodu.



"W samo południe" Nora Roberts

"W samo południe" Nora Roberts

"W samo południe" Nora Roberts


Macie czasem ochotę na odrobinę romansu? Bo mi się to często zdarza. Dla urozmaicenia do historii o miłości możemy dodać nieco sensacji, dzięki czemu powstaje nam naprawdę interesujące dzieło. Wszystkie te elementy możemy znaleźć w powieści Nory Roberts "W samo południe".

Opis z tyłu okładki

Phoebe MacNamars jako policyjny negocjator zostaje wezwana do mężczyzny zamierzającego skoczyć z dachu. Dzięki sile spokoju i zręcznie prowadzonej rozmowie udaje jej się odwieść niedoszłego samobójcę od odebrania sobie życia oraz... zauroczyć pewnego przystojnego bogacza. Pani porucznik, która na co dzień świetnie radzi sobie w sytuacjach krytycznych, nie wie, jak zachować się w obliczu uczucia. Jak połączyć intensywne, pełne przygód życie zawodowe, rodzinne i miłość?

Moja recenzja

Niech opis nikogo nie zwiedzie, można by pomyśleć, że jest to typowy współczesny romans. Oczywiście temat miłości gra tu bardzo ważną rolę, w końcu to Nora Roberts. Ale przecież obiecałam wam troszkę sensacji. I dotrzymam słowa. Otóż główna bohaterka, która jak wynika z opisu jest policyjną negocjatorką staje się obiektem prześladowania. Z początku można pomyśleć, że incydenty są całkiem przypadkowe. Jednak z biegiem czasu akcja się zagęszcza, zagadka okazuje się nie mieć tak oczywistego zakończenia jak nam się na początku wydaje.

Jakby mało było zamieszania, na horyzoncie pojawia się miłość. Jak każdy wie, uczucie może naprawdę namieszać w uporządkowanym życiu.  Phoebe nie wie, czy może ulec namiętności, zwłaszcza, że może to się wiązać ze ściągnięciem niebezpieczeństwa na Duncana i całą swoją rodzinę.

Podsumowanie

Sam pomysł na fabułę wydał mi się bardzo interesujący, historia była naprawdę wciągająca. W połączeniu z kiełkującym romansem Phoebe mamy  świetną opowieść, dzięki której bez wątpienia można się zrelaksować. Nie jest to może najlepszy thriller, z jakim miałam do czynienia, niemniej wątek kryminalny świetnie wpisuje się w ogólną treść powieści, uzupełnioną ekscytującą historią miłosną.

Łącząc wątek sensacyjny, sercowy i poniekąd rodzinny Nora Roberts stworzyła powieść ciekawą, godną uwagi. Czytając ją spędziłam bardzo przyjemny czas, a chyba o to właśnie w lekturze chodzi.



"Walka Światła i Mroku o Percy Parker" Leanna Renee Hieber

"Walka Światła i Mroku o Percy Parker" Leanna Renee Hieber

"Walka Światła i Mroku o Percy Parker" Leanna Renee Hieber
Tak jak obiecałam prezentuję dziś drugi tom z serii o Percy Parker autorstwa Leanny Renee Hieber. Pierwszą część dla tych, którzy chcą sobie odświeżyć temat znajdziecie tutaj.

Z ostatniej recenzji wynika, że nie do końca byłam zachwycona całością, chociaż sam pomysł wydaje się interesujący. Niestety nie potrafię tak po prostu porzucić historii w połowie, byłam więc zmuszona sięgnąć po tom drugi. Nie zrozumcie mnie źle, nie była to dla mnie jakaś dotkliwa kara. Gdybym była książką rozczarowana to na pewno nie szukałabym kontynuacji.

Opis:

"Persefona Parker jest inna.
Ma śnieżnobiałe włosy i niesamowity dar…
Nad Londyn nadciąga zło z zaświatów. Przeciwstawiają się mu Strażnicy z Akademii Ateńskiej – tajemniczej szkoły ukrytej w sercu miasta. To tu znajduje się brama pomiędzy światem żywych a umarłych. Lecz nie każdy ma moc jej otwierania.
Taki dar posiada dziewiętnastoletnia Percy, która w Akademii odkryła swoje przeznaczenie i znalazła miłość w ramionach Strażnika – profesora Alexiego Rychmana. Teraz, by ocalić świat śmiertelników, musi jak mityczna Persefona przejść przez mroczne wrota do zamieszkanej przez duchy Krainy Szeptów i podziemnego królestwa Pana Ciemności…"


Jest to kontynuacja pierwszej części, rozwinięcie wątków nie zakończonych, które tutaj znajdują swój finał. Główna bohaterka jest szczęśliwa w związku ze swoim ukochanym profesorem. Niestety aby w pełni czerpać z udanego życia musi stoczyć nierówną, przerażającą walkę z siłami zła, które dają o sobie znać. Czy uda jej się pokonać upiory czyhające na niewinnych? Czy w konsekwencji zazna odrobiny ukojenia w ramionach ukochanego?

I podobnie  jak w części pierwszej pojawiło się kilka wad, które w sposób znaczący miały wpływ na mój odbiór powieści. Głównie przeszkadzał mi sam styl pisania. Wiem, ze wielu się ze mną nie zgodzi, znajdzie się na pewno sporo miłośników takiego podejścia do tematu. Mi osobiście jednak troszkę przeszkadzał przestarzały język. W wypowiedziach bohaterów mnie to jakoś nie kłuło, największe zastrzeżenia mam do samej narracji, która dla współczesnego czytelnika może być nie tyle problematyczna, co trudna w odbiorze.

Także sami bohaterzy mieli swoje przywary. Nie zdradzając za wiele powiem tylko, że czasem mieliśmy do czynienia z przez nikogo niezrozumiałym uporem, innym razem wielkim niezdecydowaniem i niepewnością. Różnice te czasem denerwowały, innym razem okazywały się ciekawym urozmaiceniem.

Nie podam wam oceny całkiem pozytywnej bądź negatywnej. Po prostu się nie da. Znajdziemy tu elementy z obu kategorii, które na każdego mogą wpłynąć w całkiem inny sposób. Ja bardzo się cieszę, że miałam okazję przeczytać tą książkę mimo jej wad. Uwielbiam takie magiczne historie, a umieszczenie jej w przeszłości dodało jej wiele wdzięku.



"Dziwna i piękna opowieść o Percy Parker" Leanna Renee Hieber

"Dziwna i piękna opowieść o Percy Parker" Leanna Renee Hieber

"Dziwna i piękna opowieść o Percy Parker" Leanna Renee Hieber
"Dziwna i piękna opowieść o Percy Parker" jest jedną z tych książek, które przywiozłam z wakacji. Bo musicie wiedzieć, że każdego roku staram się zamiast nikomu niepotrzebnych pamiątek przywieźć jakieś czytadło. Każdy zapalony książkożerca wie, jaka to przyjemność wejść do księgarni bez konkretnego celu, bez żadnych wyobrażeń. Po prostu przeglądasz, kartkujesz, sprawdzasz. 

Tak właśnie natrafiłam na tą powieść. Nie znałam wcześniej autorki, nie słyszałam nic o jej twórczości. Postanowiłam się przekonać czy jest to książka dla mnie.

Dla wprowadzenia zacytuję opis z okładki:
"Ją nawiedzają głosy umarłych. Jego wybrała starożytna bogini, by chronił świat przed wysłannikami ciemności.
Razem muszą zatrzasnąć wrota piekielnej otchłani, połączeni miłością i przeznaczeniem w wiktoriańskim Londynie pełnym ludzi, duchów i demonów…
Persefona Parker jest inna. Ma śnieżnobiałe włosy i niesamowity dar…
W mrocznym sercu Londynu wznosi się gmach Akademii Ateńskiej. Przekraczając jej próg, dziewiętnastoletnia Persefona lęka się, co ją tam czeka. Nie słyszała o tajemniczym profesorze Alexiem Rychmanie, o gęstniejących ciemnościach i budzących grozę nadprzyrodzonych siłach, przeciwko którym wybrańcy tacy jak Alexi trzymają straż. Ma nadzieję, że sklepione kamienne wejście do Akademii to wrota do nowego życia, jakże innego od tego, jakie znała. I zaproszenie do romantycznego i niebezpiecznego tańca na granicy życia i śmierci…"

Książka jest bardzo specyficzna, do tej pory nie zdarzyło mi się natrafić na coś podobnego. Czy to dobrze? Sama nie wiem. Dużo miejsca zajmuje tu wątek walki dobra ze złem. Ze złem prawdziwym, nie jest to bynajmniej metafora. Mamy tu duchy, upiory z zaświatów, którym główni bohaterzy byli zmuszeniu wypowiedzieć wojnę. Zmuszeni ponieważ w dzieciństwie zostali wytypowani do tej walki, bez możliwości wyboru stanęli naprzeciw koszmarom, by inni, niczego nieświadomi ludzie żyli spokojnie.

Miłość także odgrywa tu pewną rolę. Z jednej strony wydaje się, że nie jest ona wystawiona na pierwszy plan, z drugiej zaś bez niej cała fabuła by się posypała. Uczucie między Alexiem a Percy rozwija się powoli i ostrożnie. Obydwoje boją się zaangażowania, nie są pewni siebie nawzajem i wpływu tego związku na swoją misję.

Nie umiem jednoznacznie powiedzieć czy książka mi się podobała. Sam pomysł bym na pewno interesujący, umieszczenie akcji w wiktoriańskim Londynie mnie osobiście przekonało. Niestety sam styl pisania nie wywarł na mnie najlepszego wrażenia. Momentami miałam trudności z zaakceptowaniem niektórych fragmentów.

Opinii jest wiele, są wyjątkowo pochlebne, jest też mnóstwo negatywnych. Rozbieżność  jest tak wielka, że naprawdę mnie to zaskoczyło. Pozostaje tylko samemu się przekonać.

Mimo kilku poważnych wad postanowiłam przeczytać tom drugi, którego recenzję opublikuję w najbliższym czasie.
 

"Lasy w płomieniach" Nora Roberts

"Lasy w płomieniach" Nora Roberts

"Lasy w płomieniach" Nora Roberts
Wiem, wiem. Ostatnio ciągle serwuję wam horrory. Już tak jakoś mam, że lubię przykleić się do jednego gatunku literackiego puki mi się nie znudzi. Dziś jednak mam dla was coś nowego. Widzieliście pewnie już zapowiedź tej recenzji w moim ostatnim poście. 

Nazwisko autorki oczywiście dla większości z was kojarzy się z romansem. No i słusznie. Nora Roberts jest pisarką znaną niemal na całym świecie ze swoich  historii o miłości. Czytałam wiele jej książek, większość z nich była typowymi romansikami traktującymi temat uczuć w sposób bardzo naiwny. Nie będę się rozpisywać na temat powieści tego typu, choć przyznaję, że czasami nie mogę się od nich oderwać. W zamian chcę wam przedstawić coś troszkę innego.

Kiedy po raz pierwszy wpadła mi w ręce "Lasy w płomieniach" spodziewałam się takiego płytkiego romansiku, których tyle wyszło spod pióra Nory Roberts. Od razu rozwiewam wasze wątpliwości. Książka bardzo mile mnie zaskoczyła, okazała się ciekawą mieszanką historii miłosnej, przygodowej i kryminalnej.

Główna bohaterka, Rowan Tripp jest członkiem elitarnej grupy strażaków spadochroniarzy  gaszących pożary lasów w Montanie. Widowiskowe opisy akcji gaśniczych zapierają dech w piersi, nieświadomy czytelnik poznaje trudy specyficznego zawodu, nawiązuje nić porozumienia z odważnymi skoczkami. Poznajemy realia ich misji (słowo"praca" nie oddaje w pełni wagi tego przedsięwzięcia), mamy możliwość ruszenia wraz z nimi w środek piekła, walczyć z żywiołem tak destrukcyjnym i nieustępliwym.

Jakby emocji było za mało, nagle zaczynają ginąć ludzie. Za strażakami podąża morderca znacząc swoją drogę ofiarami. Nic w tej historii nie jest oczywiste, wydaje się, że rodzina, jaką tworzą skoczkowie jest silna i zżyta. Musi jednak być słaby punkt wspólnoty, gdyż oczywiste jest, że zabójca pochodzi z ich otoczenia. Zna ich zwyczaje, ma dostęp do sprzętu. Wyjaśnienie tej zagadki staje się priorytetem, bowiem jak można ruszyć do walki z płomieniami, kiedy nie możesz zaufać swemu partnerowi.


Nie zapominajmy także o Rowan. Nieufna wobec mężczyzn, niechętna wobec poważnych deklaracji i trwałych związków będzie musiała stawić czoła rodzącemu się uczuciu. Wątek miłości nie jest tu przesłodzony, podkoloryzowany jak w typowych romansach. Mamy tu dwójkę dojrzałych, świadomych siebie ludzi, którzy zmagają się z własnymi problemami, mają swoją przeszłość odciskającą piętno na teraźniejszości. Czy dadzą szansę miłości? Czy będą potrafili się dopasować, dostroić? Dodatkowo specyfika zawodu nie daje im szansy na większą stabilizację, codzienne zmaganie się z żywiołem, stawanie w obliczu śmierci nie ułatwia podjęcia decyzji obyciu razem.

Osobiście jestem zachwycona książką. Jak już pisałam lubię romanse, potrzebne jest jednak czasami pewne urozmaicenie, które znajdujemy właśnie tutaj. Poza wątkiem romantycznym znajdujemy mnóstwo sensacji i kryminału. Nie zapominajmy także o opisach samych akcji gaśniczych. Nora Roberts przed napisaniem "Lasy w płomieniach" dogłębnie zbadała temat strażaków spadochroniarzy. Przeprowadziła wywiady, przyglądała się z bliska ich treningom i wysłuchała wielu opowiadań o akcjach. Dzięki takim obserwacjom stworzyła powieść prawdziwą, trzymającą w napięciu, dającą czytelnikowi możliwość wczucia się w sytuację. Ode mnie duży plus i oby więcej takich powieści się ukazywało.

A może wy macie jakieś doświadczenia z twórczością Nory Roberts? 


"Pani na Mellyn"  Victoria Holt

"Pani na Mellyn" Victoria Holt

"Pani na Mellyn" Victoria Holt
Po konkretnej dawce horrorów lubię sięgnąć po powieść raczej lekką i typowo rozrywkową. Często są to po prostu romanse.

Książkę "Pani na Mellyn" pamiętam jeszcze z czasów, kiedy byłam nastolatką. Była to pierwsza powieść Victorii Holt, którą miałam przyjemność przeczytać. I od razu muszę zaznaczyć, że według mnie była najlepsza. Może jest w tym też sporo sentymentu. Przygodę z romansem zaczęłam właśnie od niej i jestem wierna aż do dziś.

Niech nikogo nie zwiedzie mało zachęcająca okładka, która niewiele ma wspólnego z treścią. Wynikać by z niej mogło, że mamy do czynienia z typowym erotykiem. Nic bardziej mylnego. Oczywiście pojawia się wątek miłości (jak to w romansach), jednak jest on opisany w sposób wydaje mi się wysmakowany, może trochę naiwny, jednak na pewno nie dominujący.

Według mnie decydującym wątkiem jest tu niewyjaśniona tajemnica z przeszłości. A chodzi dokładnie o tajemnicze zaginięcie poprzedniej pani na Mellyn. Wydawać by się mogło, że nie ma tu żadnej zagadki. Niewierna żona i zdradzany mąż, między nimi nieszczęśliwe dziecko wyczuwające tragiczną atmosferę. Jednak coś nie daje spokoju głównej bohaterce, guwernantce zajmującej się krnąbrną dziewczynką. Zamek sprawia wrażenie nawiedzanego przez ducha, który z niewiadomych przyczyn nie zaznał spokoju.

Muszę to przyznać, zakończenie mnie całkowicie zaskoczyło. Do ostatniego momentu nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Może dlatego, że była to tak naprawdę pierwsza książka tego typu, którą przeczytałam. Wydaje mi się jednak, że ma tu znaczenie kunszt pisarki, ale także zaskakujący motyw, który naprawdę niewielu byłoby w stanie sobie wyobrazić.

Książka jest idealna jako przyjemny sposób na spędzenie kilku wieczorów. Ja osobiście wracałam do niej już kilkakrotnie i podejrzewam, że jeszcze nie raz ją przeczytam. Sam romans głównych bohaterów nie dominuje całej treści, co ma dla mnie duże znaczenie. Uwielbiam literaturę o miłości, jednak tematyka taka sama w sobie może się szybko znudzić. Tutaj dodatkowe wątki bardzo ożywiają atmosferę, wprowadzając tajemnicę, zazdrość, zbrodnię, przyjaźń.

Dla poszukujących tej powieści podpowiadam, ze została ona wydana także pod tytułem "Guwernantka".

Copyright © 2014 Wilki Cztery , Blogger