"Księga bez tytułu" Anonim

"Księga bez tytułu" Anonim


Już się nie mogę doczekać, żeby Wam przedstawić tą powieść. Znalazłam ją kiedyś podczas wakacji nad naszym Bałtykiem. Jak już pisałam książki są  dla mnie idealnymi pamiątkami urlopowymi, przywożę ich dość sporo, o ile jest ku temu okazja. Tym razem padło na "Księgę bez tytułu" Anonima. 

Opis z okładki

Księga bez tytułu anonimowego autora przynosi śmierć każdemu, kto ją przeczyta.
W Santa Mondega wkrótce rozpęta się piekło. Dosłownie.
Barman Sanchez, szef mafii El Santino, kilku poszukiwaczy łupów i płatny zabójca w przebraniu Elvisa Presleya, dwóch ostrych mnichów, detektyw z Wydziału Śledczego do spraw Nadprzyrodzonych, emerytowany policjant, który nie chce odpuścić, twardziel na poobijanym harleyu i cała masa szumowin spotka się na niespokojnych ulicach Santa Montega. Wkrótce całkowite zaćmienie pogrąży miasto w ciemnościach i poleje się krew. Jaki związek z tymi wydarzeniami ma Bourbon Kid i Oko Księżyca?
W tej oryginalnej, przezabawnej, już legendarnej książce Tarantino spotyka się ze Stephenem Kingiem. Pamiętaj: każdy, kto czyta Księgę bez tytułu, zostaje zamordowany. Dlaczego? Jest tylko jeden sposób, żeby odkryć sekret: przeczytać ją samemu.

Moja recenzja

"Księgę bez tytułu" czytałam już jakiś czas temu. Ponieważ chciałam się nią z Wami podzielić postanowiłam sięgnąć po nią jeszcze raz w ramach przypomnienia. I już wiem, ze dobrze wybrałam. Mimo, że już wcześniej miałam przyjemność ją czytać i znałam treść, powieść wciągnęła mnie na amen. Po prostu nie mogłam się od niej oderwać.
Oglądaliście może kiedyś słynny film "El Mariachi"? A może nowszy "Desperado"? Mi automatycznie przyszły na myśl te dwa hity dużego ekranu. Dodajcie do tego trochę magii, spirytyzmu i otrzymacie wciągającą historię. Ale nie zrażajcie się jeśli wyżej wymienione filmy nie przypadły wam do gustu. Tak było ze mną. Lubię kino, jednak niekoniecznie w takim wydaniu. Mimo to piszę teraz dla was recenzję, która zawiera praktycznie same ochy i achy.
Może zacznijmy od początku. Rzecz się dzieje w Santa Mondega, miasteczku specyficznym, pełnym zbirów, mordowni, gdzie śmierć od kuli nikogo specjalnie nie dziwi i nie przeraża. Nie spotkamy tu praktycznie nikogo sympatycznego, nikt nie wzbudzi cieplejszych uczuć, a każdy objaw słabości zostanie wykorzystany przeciwko tobie. Właśnie tu poznamy pełną zagadek historię, która nie pozwoli nam się nudzić. Akcja rozgrywa się błyskawicznie, każdy rozdział przynosi praktycznie całkowitą zmianę sytuacji. Niestety nie mogę nawet odrobiny zdradzić z fabuły aby nie zepsuć wam zabawy podczas czytania. Musi wystarczyć, że zapewnię was o niesamowicie szybkich i dynamicznych zwrotach akcji.
Anonim przy kreowaniu postaci wykazał się majstersztykiem. Są to postacie bardzo sugestywne, jakby wychodzące z kart książki. Nie ma tu praktycznie dobrych charakterów (może z nielicznymi wyjątkami), mimo to udało mi się nawiązać z niektórymi coś na kształt przyjaźni. Mamy tu głównie morderców, tchórzy, pijaków i inne kreatury, z którymi nie chciałabym się spotkać na ulicy nawet za dnia. A mimo to kibicowałam im praktycznie przez całą książkę.
Dla wrażliwych ostrzegam. Krew leje się strumieniami. Śmierć jest stałym elementem fabuły, a sposoby jej zadawania nie należą do najłagodniejszych. Ofiary poddawane są wymyślnym torturom, a śmierć od kuli zdaje się być błogosławieństwem. Musicie się także liczyć z dosadnymi epitetami, jakimi obdarzają się postacie. Cóż tu dużo mówić, język jest typowo rynsztokowy, co jakoś specjalnie mnie nie zniechęciło. W końcu historia umieszczona jest w podłych realiach, gdzie ten, kto głośniej obrazi przeciwnika, ma szansę wyjść z tego cało.
Tak naprawdę do samego końca nie wiadomo o co w tym wszystkim chodzi. Mnie osobiście zakończenie zaskoczyło całkowicie. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, a ci, którym kibicowałam, niekoniecznie okazali się tego warci. Ale dzięki temu mówię z całą odpowiedzialnością, że finał okazał się wręcz doskonały. I z całą pewnością zachęcił do czytania kolejnego tomu, który już niedługo postaram się wam przybliżyć.

Podsumowanie

 Czy warto? Jak najbardziej. Jeśli nie przeszkadza ci dosadny język i stos trupów to polecam. Nie rozczarujesz się. Ja jestem zachwycona, mimo że do tej pory stawiałam raczej na historie mniej krwawe, gdzie autorzy skupiali się na wywołaniu strachu a nie opisywaniu bólu. Wartka akcja, nietuzinkowe postacie, trochę nadnaturalnych elementów, to wszystko składa się na powieść prawie idealną. Niestety nie mogę dać najwyższej oceny ze względu na osoby, które nawet polubiłam, a które niestety nie wytrwały do samego końca. Specyfika tej powieści raczej nie zakłada spektakularnych happy endów, choć mamy ciągle nadzieję na jakieś pozytywne elementy w tej mrocznej historii.

Już teraz zapraszam was na recenzję drugiej części, która nosi tytuł "Oko Księżyca".




7 komentarzy:

  1. O matko! Dostałam tę książkę jakieś kilka lat temu, jak byłam jeszcze w gimnazjum! Wtedy niewiele z niej rozumiałam i niewiele pamiętam do tej pory oprócz... burbonu i przekleństw XD. Chyba muszę sobie zrobić powtórkę! Bo... litry krwiii! I dosadne słownictwo w żaden sposób by mi nie przeszkadzało, na pewno nie tak jak kiedyś :D.
    Pozdrawiam i zapraszam do nas na konkurs - 4 zestawy książek do wygrania :)
    #SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No do gimnazjum to się średnio nadaje. Ale powtórkę polecam. Ja czytałam drugi raz i za każdym razem mnie wciągała niesamowicie. Największym jej atutem jest akcja, która nie zwalnia nawet na minutę.
      Dziękuję bardzo za zaproszenie. Na pewno zajrzę

      Usuń
  2. Zapowiada się mega! Już kilka razy spotkałam się z pomysłem, że bohaterowie czytają tę samą książkę co my, w sensie że fabuła dzieje się w książce (mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi :D ) i uwielbiam takie klimaty <3
    Pozdrawiam (i zapraszam, oddaję wszystkie szczere komentarze ^^)
    Czytam, piszę, recenzuję, polecam

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy raz spotykam się z tym tytułem i baaaardzo mnie zaintrygowałaś. Hektolitrów krwi się nie boję, za to z chęcią na własnej skórze przekonam się dlaczego każdy, kto czyta Księgę bez tytułu, zostaje zamordowany :D
    Book Beast Blog

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, a to ciekawe. Czytałam "Księgę bez tytułu"... o rany, nie pamiętam już kiedy, chyba zaraz po tym, jak ją wydano. Napisałam "czytałam", chociaż bardziej pasuje słowo "przemęczyłam". Kurczę, już nawet nie pamiętam, co mi tak nie pasowało w tej książce - wydaje mi się, że nie podszedł mi styl pisania i że całość potwornie mi się dłużyła. Zabrakło tego "czego". Bardzo wymowny jest fakt, że "Księgę bez tytułu" oddałam na wymianie na Targach Książki w Krakowie. :D No ale to pewnie kwestia gustu. ;)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że ci się nie spodobała. Ja byłam zachwycona. Ogólnie to nie jest typ książki, który lubię najbardziej, ale tym tytułem byłam mile zaskoczona.

      Usuń

Copyright © 2014 Wilki Cztery , Blogger